W trzecią i czwartą niedzielę Wielkiego Postu słyszeliśmy fragmenty Ewangelii o samarytance i o niewidomym od urodzenia, które ukazywały nam Pana Jezusa jako wodę żywą i światłość świata.
Ewangelia piątej niedzieli Wielkiego Postu pokazuje nam opowieść o wskrzeszeniu Łazarza.
Jezus jako Bóg wkracza ze swoją nadprzyrodzoną mocą w ludzki świat. Przekracza prawa natury, aby przywrócić do życia swojego przyjaciela Łazarza, który zachorował i umarł.
Święty Jan mówi, że Marta, Maria i Łazarz byli przyjaciółmi Jezusa.
I kiedy przychodzi do Betanii, Łazarz już od czterech dni leży w grobie. Jezus jest do głębi tym poruszony. Poruszony zwyczajną ludzką miłością, której rozłączenie przez śmierć przynosi wiele cierpienia.
Jest poruszony myślą o swojej własnej śmierci i wskrzeszeniu przez Ojca. Poruszony wielkością tej tajemnicy, przez którą śmierć zostanie zwyciężona, a życie będzie święcić swój triumf.
To właśnie przede wszystkim z powodu tego poruszenia Jezus płacze. Dalej następuje cud wskrzeszenia, który ma w sobie coś ogromnego, wspaniałego. Jezus rozkazuje zatem, aby odsunięto kamień.
Praktyczna Marta zauważa, że brat leży w grobie już od czterech dni. Ale Jezus daje Jej odpowiedź jakby z jakiegoś innego świata: Czyż nie powiedziałem Ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą?
Nie chodzi tu już o zwykłe ludzkie cierpienie, o umieranie i bycie wskrzeszonym, ale o Boga, którego chwała ma się objawić. Dlatego ostatnie, rozstrzygające słowo Jezusa było rozkazem, Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!
I zmarły wychodzi z ciemności, wychodzi z grobu. I prosi Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić.
W śmierci łamią się wszelkie czysto ludzkie siły rozwiewają się wszystkie nadzieje, tracą ważność wszystkie plany. Ale tam, gdzie człowiek dochodzi do swego kresu, zaczyna się w nim dopiero rozwijać Boskie życie. To ewangeliczne zdarzenie ma duże znaczenie dla wierzącego chrześcijanina.
Jeśli je zrozumie, to będzie stał nad grobami całkiem inaczej niż niewierzący.
Życie i umieranie śmierć i zmartwychwstanie będą miały dla niego całkiem inne oblicze.
Człowiekowi, który stoi nad grobem bez Chrystusa, pozostaje Mu tylko co najwyżej wspomnienie albo w ogóle nic. Wierzącemu chrześcijaninowi właśnie tam – rozkwita nadzieja i otwierają się zamknięte drzwi.
Koniec jest dla niego początkiem, bo Bóg, w którego wierzy, nie zna końca. Wierzymy, że po życiu przed śmiercią następuje życie wieczne.
Również kamień sprzed naszych grobów zostanie usunięty tak jak kamień sprzed grobu Łazarza. Pozwólmy więc dzisiaj Jezusowi, na to, aby nas wskrzesił, aby pomógł nam powstać z naszych grobów.
Nie przeszkadzajmy Mu swoją pychą i naszym wymądrzaniem się, ale pokornie przedstawmy Mu nasze bolączki i cierpienia. Korzystajmy więc z Jego pomocy, którą On pragnie nam dać.
Bo On chce być naszą Nadzieją właśnie teraz na te trudne czasy.
Jeśli przyczyną naszego cierpienia jest grzech, to Jezus czeka na nas w konfesjonale w osobie kapłana, aby pojednać się z Bogiem na święta.
W tym sakramencie możemy spotkać Jezusa, który chce nas wskrzesić i chce leczyć nasze rany. Uwierzmy, że On może to uczynić. Z Chrystusem bowiem zmartwychwstaniemy i żyć będziemy.
Mówi nam dzisiaj, Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem.
Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie.
Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie nie umrze na wieki.
Czy wierzysz w to? … bo ja wierzę. Amen.