Liturgia 4 niedzieli Wielkiego Postu, zwanej Niedzielą Radości, przypomina nam o tym, że w życiu konieczne jest ciągłe odnawianie naszego spojrzenia na wszystko co nas otacza i na nas samych.
Post, który przeżywamy, skłania nas do zastanowienia się nad naszym sposobem patrzenia. Kiedy patrzymy na samych siebie możemy dostrzec przede wszystkim swoje ułomności i grzechy.
Warto też zwracać uwagę na małe sukcesy odniesione w codziennym życiu i dziękować Bogu za każde dobro, które mogliśmy dokonać.
Aby zrozumieć i przyjąć dary, które otrzymujemy od Boga.
Powinniśmy też pamiętać Komu to wszystko w życiu zawdzięczamy.
Kto poświęcił się dla nas, dając Samego Siebie, abyśmy mogli cieszyć się ze swego życia tu na ziemi jak również kiedyś w wieczności.
Musimy uczyć się patrzeć dalej. Nasza teraźniejszość musi być ciągle zanurzana w przyszłości: aby dobrze żyć dzisiaj i pamiętać o celu, do którego zdążamy.
Pan Jezus w nocnej rozmowie z uczonym Nikodemem tłumaczył mu, jak należy odczytywać znaki, które Bóg zostawia na drodze człowieka.
Jak wiele każdego dnia zależy od właściwego odczytywania tych znaków.
Przypomniał mu wydarzenie z czasów wędrówki narodu wybranego przez pustynię, kiedy to Bóg dopuścił na Izraelitów plagę jadowitych węży, ale równocześnie nakazał Mojżeszowi postawić wysoki pal i umieścić na nim podobiznę węża.
Dla ocalenia od śmierci wystarczyło, aby ukąszony spojrzał z wiarą na węża. Chodziło o dostrzeżenie oczyma wiary mocy Bożej płynącej z wypełnienia tego łatwego nakazu.
Ilu Izraelitów z tego skorzystało nie wiemy. Przez to przypomnienie Jezus przygotował Nikodema do odczytania ważniejszego znaku: wywyższenia Syna Człowieczego na drzewie krzyża.
Ten znak jest konieczny, aby każdy z nas osiągnął życie wieczne.
Możemy też sądzić, że Nikodem zrozumiał naukę Jezusa, ponieważ był on na Golgocie, czyli uczestniczył w pogrzebie Zbawiciela.
Nie przeraził go krzyż bo dobrze zrozumiał jego sens.
Jezus daje nam również potrzebne światło do lepszego widzenia.
Otaczającej nas rzeczywistości.
Z żalem jednak dodaje, że człowiek często „nienawidzi światła i nie zbliża się do światła,
aby nie potępiono jego uczynków”.
Niektórzy ludzie wolą trwać w ciemności, bo opowiadają się po stronie zła. Nie chcą światła, ponieważ boją się zobaczyć prawdziwy obraz własnego życia.
Kościół zaprasza nas w dzisiejszą niedzielę do radości, której źródłem jest Bóg i Jego wierna miłość.
Uczy nas, że powinniśmy postarać się spojrzeć na siebie w świetle Bożej prawdy i zobaczyć – sakramentalny znak Bożego przebaczenia, aby przyjąć łaskę, której Bóg pragnie nam udzielać.
On nigdy nie męczy się hojnością wobec człowieka, która jest źródłem duchowej radości.
Nikodem przyszedł w nocy i rozmawiał w ciemnościach z Jezusem.
On był w ciemnościach. I właściwie to ciemności zmusiły go do poszukiwania Jezusa.
To, co przymusza nas do nawrócenia, to zniewolenie ciemnością.
Tylko ten kto spełnia wymagania prawdy zbliża się do światła.
Wielu ludzi powraca do Boga ale dopiero wtedy, gdy bezbożność doprowadza ich do takiej męki, że życie staje się dla nich nie do wytrzymania. Dlatego często pytają?
Jak z tego wyjść? Pierwsza rzecz – to powrócić do Jezusa Chrystusa, choćby nawet w ciemnościach nocy! Mówię Wam – naprawdę warto.
Bo On będzie w nas działał. Zaufajmy zatem Miłosiernemu Bogu.
Bo każdy z nas ma tyle życia ile ma w sobie Miłości do Boga i drugiego człowieka.
Amen.