W Ewangeliach, wielokrotnie czytamy o tym, że ludzie szukali Jezusa, że nie dawali Mu spokoju, chcieli Go zatrzymać. Różne były ich motywy. Najczęściej działo się tak po cudownych uzdrowieniach albo po rozmnożeniu chleba.
Wtedy nawet chcieli Go obwołać królem. To jest zrozumiałe: bo gdy my w naszych modlitwach zanosimy do Boga różne prośby, np. o zdrowie i pomyślność, zajmują nam one wiele miejsca.
Człowiek potrzebuje nie tylko zdrowia i pożywienia, mieszkania i ubrania. Tak samo jak tamci mieszkańcy Galilei, potrzebujemy Dobrej Nowiny, która byłaby dla nas przewodnikiem. Potrzebujemy Jezusa, aby był naszym Pasterzem. Bez Niego, gubimy się w życiu, tracimy orientację.
Nie wiemy, jak żyć. Błąkamy się i swoje pragnienia zaspokajamy czymkolwiek i bezmyślnie. Jezus chce przypomnieć nam, co jest na dnie naszego serca, o co w ogóle nam chodzi, czego najgłębiej pragniemy i po co żyjemy.
Człowiek nie znosi pustki. Dla jej wypełnienia sięga po butelkę, pornografię, narkotyki lub przyjemności mniej niemoralne. Okazuje się jednak, że po zapełnieniu się nimi czuje się jeszcze bardziej spustoszony. Bracie i Siostro, pomyśl przez chwilę, czego tak naprawdę w życiu potrzebujesz? Wszyscy, możemy śmiało powiedzieć, że przede wszystkim pragniemy miłości. Cud rozmnożenia chleba właśnie o tym miał nas przekonać.
Jezus, rozdając chleb, pokazał, że miłość otrzymujemy, ofiarując ją innym. Nasze czasy, proponują nam zupełnie inną koncepcję miłości: brać, używać, nadużywać, wykorzystać mieć coś z tego życia. Jezus staje przeciwko tym tendencjom.
Gest rozdawania, jest obecny w Eucharystii. Eucharystia, kończy się rozdawaniem Ciała ukrytego w chlebie, rozdawaniem miłości.
Widzimy wokół nas ludzi, którzy nie szanują tego, co mają. I tak wyrzucają do kosza, duże ilości jedzenia, a nawet dobre rzeczy.
Ale są również takie rodziny, których nie stać na to, aby miały w domu co jeść i w co się ubrać, by wysłać dzieci na wakacje. Jako chrześcijanie, jesteśmy wezwani nie tylko do tego, aby pokonywać głód u samych jego korzeni, ale również by dzielić się z potrzebującymi.
I nie narzekać, że nic się z tym nie da zrobić. Jezus mówi do nas: „wy dajcie im jeść”, bo wiedział, że dzięki temu zobaczymy więcej, niż tylko czubek własnego nosa.
Dla naszego dobra, mamy otwierać swoje serca, kieszenie i lodówki –żeby nie zamknąć się w swoim egoizmie. „Wy dajcie im jeść” oznacza: sami, nie jesteście w stanie zaspokoić wszystkich potrzeb tego świata, potrzebujemy Bożej pomocy. Ale nie zrzucajcie tego problemu tylko na Boga, to przez nasze zaangażowanie w budowanie Królestwa Bożego na ziemi mamy sprawić, żeby nie było wśród Was, głodnych i spragnionych.
Jezus wzywa nas, do wrażliwego patrzenia, do szlachetnego serca i „otwartych oczu”. Oduczyliśmy się tego. Często, czekamy, aż ktoś poprosi o pomoc, aż upomni się, aż usiądzie na ulicy i postawi przed sobą pudełko – a i wtedy dopiero mu uwierzymy, gdy będzie dostatecznie brudny i zmęczony. A Jezus, patrzył sercem – wiedział, że są głodni, więc nie pytał, czy może by coś zjedli. Czy mamy, się więc domyślać potrzeb innych?
W chrześcijaństwie, chodzi nie tylko o to, żeby kupić bułkę. Ale również o to, by podać ją tak, jak zrobiłby to Jezus. Mamy zobaczyć głodnych i pochylić się nad nimi, by umożliwić im spojrzenie poza ciało, spojrzenie w głąb duszy. W tym właśnie celu Jezus karmił głodnych na pustyni. Przeżywamy obecnie okres żniw; rolnicy, pracują na polach, zbierają plony abyśmy mieli pokarm. Pokarm, służy temu, abyśmy mogli żyć.
Słuchając słów Jezusa z dzisiejszej Ewangelii dzielmy się, posiadanymi dobrami, ale nade wszystko dawajmy siebie: swoją opiekę, czas, pomoc, współczucie, serdeczną troskę, uśmiech, pokój i radość.
I tego pragnę również życzyć, naszym Drogim Solenizantom, Ks. Krzysztofowi i Ks. Jakubowi, którego bardzo serdecznie witam wśród nas.
I życzę, aby czół się wśród nas jak w domu. I spełniał się jako kapłan.
Niech Eucharystia, będzie dla Was czcigodni kapłani niewyczerpanym źródłem tej wrażliwości i mocy do jej urzeczywistniania w codziennym życiu. Amen.

        „Bóg zapałać” za wszystko i „Szczęść Boże”